KAWA, KTÓRA ODCHUDZA
BYŁO POD GÓRKĘ…
Wszystko przez “Szwagierka”! To On jakoś tak pokombinował, że wsród wytrawnej ekipy rowerowych chłopaków (ekipa ZdrowyRower oraz luxa.cc) pojawiło się dwóch ogórków (Filip & Marcin), z których żaden nigdy wcześniej nie siedział na szosowym siodle.
Ja z racji swojego skromnego wzrostu pożyczyłem starą “zimówkę” od córki kolegi, a Marcinowi rower poskładał na szybko Szwagierek. Ten nasz mini camp ulokowany był w Nowej Rudzie. Kręcąc korbą zahaczaliśmy o Góry Sowie i Góry Stołowe, więc jak na debiut to dość grubo… Pomimo tego, że kondycji nie było wcale, no nie oszukujmy się – byliśmy amebami, to już od początku całe to kolarstwo weszło nam w nogi i serca.
To właśnie 15 lipca na szosach Dolnego Śląska po raz pierwszy poznaliśmy kolarskie gesty (do tej pory znaliśmy tylko jeden, uniwersalny, ze środkowym palcem). To tu zakosztowaliśmy jazdy w peletonie na kole i zasmakowaliśmy przejrzałych bananów z wioskowego sklepu. To również tutaj złapaliśmy swoje pierwsze bomby na podjazdach, które próbowaliśmy załagodzić łapczywą konsumpcją coli i żelków.
To był dramat w dwóch aktach. Ja miałem rower, w którym karbonowy widelec podczas hamowania na zjazdach wpadał w takie wibracje, że można by było leczyć mukowiscydozę, a Marcin nawet nie miał krótkich bibsów, więc zwinięty jak kebab całość cisnął na długo w 36 stopniowym ukropie.
Każdy poranek rozpoczynaliśmy porcją kofeiny z naszej palarni monko.COFFEE, a kończyliśmy na zgonie nad szklanką zimnego izotoniku. Cały ten tygielek emocji i nowych doświadczeń kipiał w naszych głowach jeszcze długo po powrocie do Wrocławia. Trzeba szczerze przyznać – wkręciliśmy się.
USTAWKI NAPĘDZANE KOFEINĄ MONKO.
To było piekielnie upalne lato, a trzeba było jeździć. Ratowaliśmy się kawą na zimno – naszym Cold Brew. Kawa nie tylko przyjemna i orzeźwiająca, ale wyładowana kofeiną tak solidnie, że włosy na nogach (jak ktoś nie ogolił) stawały dęba. To były pierwsze, nieoficjalne ustawki monko.COFFEERIDE, na których nasza kawa ratowała życie i zdrowie psychiczne wielu kolarzy.
Naturalnym, kolejnym rokiem w tej całej układance było zorganizowanie ustawki pod naszym lokalem – HALA monko. Założenia w regulaminie od samego początku były proste – jedziemy luźno, wszyscy razem, a przed samym wyruszeniem faszerujemy się kofeiną za darmo! Inicjatywa się chyba przyjęła, bo momentami wpadało do nas ponad 60 osób, pisała o nas prasa branżowa i kilka marek wyszło z chęcią współpracy. CoffeeRide’y organizujemy regularnie w niedziele rano i do tej pory odbyło się ich grubo ponad 30.
JARAMY SIĘ JAK HAMULCE W ALPACH!
W kawie siedzimy po uszy od 12 lat. W naszych żyłach płynie espresso. Wiemy co robimy, wiemy co pijemy. Pragniemy, abyście pili tylko dobrą kawę, bo życie jest za krótkie by pić byle co. W pedały wpinamy się od całkiem niedawna, ale uwielbiamy spędzać czas w siodle, dlatego postanowiliśmy stworzyć coś, co zgrabnie połączy obie nasze pasje.
KAWA KOLARZA to współpraca z fantastycznymi ludźmi – dziewczętami od designu z PixiDixi.pl oraz z bardzo utalentowaną artystką/triathlonistką Olą Jędrzejewską. Kupując KAWĘ KOLARZA otrzymujesz wspaniale zaprojektowany produkt z bardzo cenną zawartością i bardzo wysokiej jakości. Trzy puszki, trzy rodzaje ziaren i trzy unikatowe ilustracje.
Niezależnie od tego, czy uprawiasz kolarstwo romantyczne i od wyciskania watów, wolisz wyciskanie aeropressa, czy Twoją pasją jest pogrom na lokalnych segmentach i przed każdym treningiem żujesz ziarna kawowca – łupnij porcję kofeiny i wrzuć na wyższy bieg.